czwartek, 3 października 2019

HURAGAN I MOHER

Jak stworzyć UFOka?
Już kiedyś o tym pisałam i niestety niewiele się od tamtego czasu zmieniło.
Może więc bardzo krótki przepis jak owego UFOka nie stworzyć?

Mamy robótkę na pewnym etapie zaawansowania.
Zazwyczaj pojawiają się na tym etapie dwie podstawowe przeszkody:
1. zmienia się nam koncepcja jak to ma wyglądać,
2. co gorsza koncepcja jak to ma wyglądać się nie zmienia a robótka od tej koncepcji znacząco się oddala...

Krotko mówiąc- nie idzie tak jak powinno.
Czego wtedy absolutnie NIE ROBIMY?

Absolutnie nie zaglądamy na blogi, instagram etc.
Dwa- nie zagladamy do szaf, szafeczek, szuflad, kartonów, rezerwuarów, w których mamy pochowane zapasy włóczek zakupionych bo była promocja (albo na chustę, która nigdy nie powstała i nie pamiętamy cóż to w ogóle byl za wzór)

Dlaczego o tym piszę?
Otóż jestem w trakcie robienia swetra.
Kolorystycznie bardzo mi się to podoba ale...
Miał być oversize a nie jest. Wiem, ze blokowanie to zmieni ale na razie jakoś mnie zniechęcił.
Muszę też przemyśleć kwestię rękawów (założenie jest takie, że kiedyś bedzie bardziej oversize niż teraz).











Zamiast nabrać oczka na rękawy, nie wygłupiać się i go dokończyć, sięgnęłam do pudła z włóczkami.
Wzrok mój padł na resztki Malabrigo Sock.
Takie w różnych kolorach, niekoniecznie miałam na nie pomysł.
Kolory, jak to w Malabrigo.
Piękne i zazwyczaj nie trzeba szczególnych umiejętności aby razem wyglądały dobrze.
Potem pomyślałam, że gdybym dorzuciła do tej włóczki jeszcze coś co calosc by „spięło”.
Dorzuciłam cieniutką nitkę Kid Silk Dropsa.
Powiem Wam, że to jest fantastyczne!!!
Próbka wygląda obłędnie a ja bardzo potrzebuję czegoś jesiennego.
Oczywiście zdjęcie nie oddaje tego pięknego brązu przełamanego różnorodnymi kolorami Malabrigo.
Siadam do pracy bo przydadzą mi się dwa swetry pasujące do moich ulubionych bursztynów.
Chyba stałam się fanką moherowego dodatku do innych włóczek.
Chusta Kompromis i sweter Petrol to moje ulubione dzianiny!

Tak więc bardzo zaawansowany sweterek udał się do pudełka „zrobię Cię później” a ja zaopatrzona w herbatę, koc i pilota od tv zaczynam nabierać oczka na nowy sweter.
Wszystkie urządzenia domowe posiadajace baterie się ładują (dzisiaj spodzewamy sie huraganu Lorenzo i ma naprawdę WIAĆ, w porywach do 160km/h)
Cóż, sezon na huragany uważam za otwarty.

Trzymajcie kciuki za dokończenie robótek bo mam z tym ostatnio jakieś problemy.

Obiecałam sobie jednak, że codziennie przerobię choć fragment tych rękawów w starszej robótce...













wtorek, 1 października 2019

ŚLIWKOWY SZAL

Jesień idzie, nie ma na to rady... przyda się kolejny szal. Szal z babcinych kwadratow.
Co prawda ja lubię jesień (dlaczego dziewiarka miałaby jej nie lubić, zupełnie nie pojmuję) ale pomimo tego przygnębia mnie aura za oknami.
Trwa w najlepsze porządna, irlandzka jesień.
Jest ciemno, pada bez przerwy, psy śpią i kręcą nosem na pomysł wyjścia z domu.
Skłamałabym zresztą gdybym powiedziała, że bardzo je do tego wyjścia namawiam.

Dopiero wczoraj wyszło na moment słońce i udało mi się zrobić kilka zdjęć tego sporego szala (tak, tak to szal a nie chusta)
Kolory włóczki kojarzą mi się ze śliwkami, ciemnymi liśćmi i jesiennym ogrodem.
Powinnam zrobić mu zdjęcia wraz z płaszczem, do którego go wydziergałam ale...póki co słońce zniknęło. We czwartek podobno zawita do nas huragan więc sesja musi poczekać.
Na razie nie będzie więc lepszych zdjęć ale uwierzcie, ze jest uroczy.
Tak samo jak sweter, który właśnie kończę (zrobiony z tweedu i moheru)...












poniedziałek, 9 września 2019

JUŻ (PRZED)ŚWIĄTECZNIE

Juź jesienny wrzesień,
zimno,
pada.
W kubku herbata z pomarańczą i goździkami.

Szal (jego wykończenie) nastręcza mi trudności. Uznałam więc, źe muszę zrobić sobie dzień przerwy i zastanowić się co z tym fantem począć.

Co więc mogłam zrobić w taki jesienny dzień?
Wrzesień to pora na robienie ozdób świątecznych.
Nie znoszę choinek, bombek i stroików pojawiających się w sklepach już pod koniec sierpnia. Zawsze mi trochę smutno bo pamiętam z jakim utęsknieniem czekałam i jaką radość sprawiała mi pierwsza choinka widziana przed świętami...
Zawsze było to szóstego grudnia. Maleńka, sztuczna choinka, na której było kilka ozdób i kilkanaście kolorowych lampek. Taka po peerelowsku szpetna ale wtedy magiczna. Była w kiosku "Ruch" nieopodal naszego kościoła i właśnie wcześnie rano, szóstego grudnia, idąc z lampionami na roraty, mogliśmy przylepiać nosy do szyby i podziwiać to cudo...
Wtedy święta były o wiele bardziej magiczne, niestety.
Lubię kiedy ŚWIĘTA są w swoim czasie.
Tak odpowiednio w kalendarzu.
Najpierw jest jesień, potem zapach świec i stroików na początku listopada a nareszcie, w grudniu, ciemność rozświetlona setkami choinkowych światełek. Choinka, ta domowa, powinna pojawić się dopiero w Wigilię (no, niech będzie dzień lub dwa dni wcześniej, ze względów logistycznych).
Tutaj panują odmienne zwyczaje. Choinki w domach są już od początku grudnia i tuż po Bożym Narodzeniu trafiają na śmietnik.

Uwielbiam ozdoby choinkowe wykonane ręcznie.
SZYDEŁKOWE GWIAZDKI, FILCOWE KONIKI I SERDUSZKA, wyszywane drobiazgi takie jak DZIADEK DO ORZECHÓW...
Wykonanie ich wymaga jednak sporo czasu i jeżeli nie zabiorę się za to odpowiednio wcześnie, powstają zazwyczaj tuż po Świętach :)
Wzór na tego świątecznego kota znalazłam na stronie www.brookesbooks.com
Jest darmowy.
Prawda, że uroczy?
Dostanie go moja Marcia, główna miłośniczka kotów w naszej rodzinie.

Grumpy cat cross stitch

Powstanie zapewne jeszcze jedna zawieszka i parę innych świątecznych rzeczy :)






Do widzenia :)

czwartek, 5 września 2019

TRUDNY FINISZ

Trzeba przyznać, że mój szal z babcinych kwadratów powstaje w bólach.
Najpierw przestój spowodowany brakiem włóczki.
Potem wyjazd do Polski (pare dni spędzonych w temperaturze 30+ na bieganinie po urzędach, dały mi w kość i nie sprzyjało to dzierganiu)
Teraz... problem techniczny.
Kwadraty wydziergane. Pora je połączyć.
Spróbowałam juz dwóch metod łączenia przy pomocy szydełka i żadna z nich nie dała odpowiedniego efektu. Rozważam więc zwykłe zszywanie.
Dzisiaj kolejna próba.
Na razie schnie ostatnia partia kwadratów.
Miałam nadzieje, ze jutro szal będzie gotowy ale...
Zobaczę 😁
PS
Lubię te kolory Dropsa Delight, Wam też się podobają?


sobota, 10 sierpnia 2019

POTRZEBA MATKĄ WYNALAZKU-BLOKOWANIE NA STYROPIANIE :)

Jaka jest Wasza metoda na blokowanie babcinych kwadratów?

Przyznam się Wam, że do tej pory ich w ogóle nie blokowałam.
Zrobiłam dwa kocyki (BOHEMIAN OASIS, CYGANSKI PLED) poduszki oraz kamizelkę z elementami szydełkowymi i jakoś nie czułam takiej potrzeby.
Teraz jednak robię szal. Patrząc na stertę bardzo nierówno wyglądających kwadratów uznałam, że pora na blokowanie.

Włóczka to moja ulubiona kolorystycznie (i cenowo dość dostępna) włóczka Drops Delight.
Uwielbiam jej kolory. Zrobiłam też z niej kilka chust i szali ()
Ma jedną wadę. Jest nierówna. W przypadku szala nie jest to jakaś specjalna przeszkoda ale szal z wykorzystaniem "granny squares" to już inna bajka. Szczególnie, że te "moje" są dość ażurowe.
Efekt jest taki, że z jednego motka włóczki potrafią wyjść kwadraty o dość zróżnicowanej wielkości.
Uznałam, że potrzebuję jakiegoś ujednolicenia.
Rozpięłam największy kwadrat na styropianowej podkładce (przydaś- zostawiłam ją po rozpakowaniu nowej kuchenki). Nie naciągałam brzegów. W ogóle bo różnica pomiędzy kwadratami z grubszej i cieńszej części motka była spora. Sprawdziłam, że taki najmniejszy dam radę naciągnąć do takiego wymiaru. Zmierzyłam boki kwadratu i na styropianie narysowałam siatkę, która ułatwi mi zachowanie odpowiednich wielkości.

Pierwsza partia kwadratów się suszy.
Mnie czeka teraz przerwa technologiczna bo...skończyła mi się włóczka.
Trzeba więc uzupełnić zapasy i szal zostanie dokończony dopiero na początku września, po moim krótkim wypadzie do Polski.

Patrząc na zdjęcia z mokrymi kwadratami pomyślałam sobie: "szału nie ma". Tak naprawdę ten szal ma szanse przeobrazić się w naprawdę ładny udzierg. Damy mu szansę.

Listopadowa aura za oknem (nie leje ale wiatr wyje i całe niebo jest zachmurzone) nastraja do dziergania i chyba zabiorę się za jakiegoś UFOka...







piątek, 9 sierpnia 2019

WAKACYJNE LENISTWO I DZIEWIARSTWO TEORETYCZNE

Dzień dobry,

znowu długo nie pisałam.
Głównie dlatego, że w tym sezonie wakacyjnym oddaję się przede wszystkim chorowaniu oraz nicnierobieniu...
Idzie mi świetnie. Niestety i jedno i drugie.
Przez ostatnie tygodnie nie dokończyłam żadnej z rozpoczętych prac (jeden sweter jest na etapie braku rękawa...). Ba, żadnej nie rozpoczęłam aby po chwilowym zauroczeniu, porzucić.
Zajmowałam się głównie dziewiarstwem teoretycznym.
Dostałam pod choinkę dwie super książki i wertuję je ostatnio w poszukiwaniu weny. Przedwczoraj kupiłam kolejną...
Poza tym spędzam czas na lenistwie i zamienianiu mojego mikroskopijnego ogródka w gąszcz krzaków, żurawek, hortensji oraz innych roślin.
Wygląda to bardzo nieuporządkowanie ale lubię ten roślinny chaos i nadmiar.
Efekt sklepu ogrodniczego pojawił się zresztą nie bez powodu. Po prostu kupiłam sporo maleńkich roślin z zamiarem podhodowania ich i zabrania wiosną do Polski.
Plan wypalił w100%. Nawet więcej :). Po prostu nie uwzględniłam, że aż tak będzie się to roślinne towarzystwo rozrastać.
Wiosną, w kwietniu, znalazłam powojnik wyrastający...spod kompostownika. Miał cztery listki. Od razu wiedziałam skąd się wziął. Była to roślina, która trzy lata temu nie przetrwała mojej pomyłki (podlałam rośliny, WSZYSTKIE, środkiem chwastobójczym). Korzenie z bryłką ziemi wylądowały na samym dnie nowiutkiego kompostownika. Po trzech latach powojnik postanowił jednak ożyć. Wykopałam go więc i trafił do dużej donicy ze świeżą ziemią.
To było w kwietniu. Teraz ma ponad metr kłębowiska gałęzi i liści...
Wrzucam kilka wakacyjno-roślinno-sierściuchowych zdjęć.
Wczoraj zakończyło się lato (w Irlandii jesień zaczyna się w sierpniu).
Wieje, leje i jest paskudnie. W nocy była nawet burza!!!
Wzmianka o tym zasługuje na trzy wykrzykniki bowiem burza z piorunami jest tu zjawiskiem praktycznie nieznanym!
Psy się wściekły, narobiły dodatkowego rabanu. W dodatku Felka wystraszona oraz rozeźlona hukiem obudziła się i wyskoczyła spod kocyka...prosto w warczącą paszczę wilka na ekranie telewizora. Rozumne z niej zwierzę, wlazła pod stół aby poszczekiwać i obserwować przeciwnika.
Skoro jest jesiennie (taka dość listopadowa aura, tylko sporo cieplejszy deszcz) to nawyki dziewiarskie pokonały lenistwo i wczoraj powstało 15 elementów mojego nowego szala.

Zagląda tu jeszcze Ktoś?
Coraz mniej moich ulubionych blogów :(


CDN :)
















środa, 10 lipca 2019

AGATOWE SZALEŃSTWO

 czyli robimy bransoletkę z agatów.
Ogarnęło mnie agatowe szaleństwo.
Zaczęło się od zdjęcia pewnej bransoletki z agatów przecudnej urody...
Ceny była również przecudnej urody, uznałam więc, że zakupię surowce i w ten sposób stanę się posiadaczką podobnego cudu w zdecydowanie niższej cenie.

Pierwszy problem pojawił się na etapie poszukiwań materiału.
Biżuteria stanowiąca wzór była z pięknych agatów i fluorytów.
Rozwiązanie idealne to były oczywiście zakupy internetowe w jednym miejscu (koszty przesyłki).
Okazalo się to skomplikowane na tyle, ze od pomysłu, do realizacji upłynęło dobrych kilka tygodni.
Fluoryty zastąpione zostały labradorytami (równie urodziwymi) a ja w cenie bransoletki mam teraz dwa sznury korali i bransoletki w ilości...sztuk pięć.
Na szczęście posiadam również córkę o usposobieniu sroki, od przybytku głowa więc nie zaboli.

Musicie mi uwierzyć na słowo (zdjęcia nie oddają urody tej biżuterii), że to jest naprawdę ładne.

Poza tym agat to kamień przywracający równowagę we wszystkich aspektach życia: zdrowotnym, intelektualnym, emocjonalnym.
Więcej równowagi na pewno mi nie zaszkodzi 😉

W dodatku pomagać ma również w schorzeniach oczu, problemach z jelitami, wątrobą i układem moczowym. Nie rozumiem jak mogłam do tej pory funkcjonować bez takiej biżuterii :)

Co tam jeszcze?
Pomaga poradzić sobie z zasypianiem, wspiera w depresji i tęsknocie.
Wpływa na wytrwałość, wzmacnia pozytywne nastawienie do rzeczywistości oraz logiczne myślenie.

Normalnie biżuteria na receptę...

Poza agatami na zdjęciach są moje bursztyny, którym dorobiłam rzemykowe elementy (zamiast drobnych bursztynów, tak podoba mi się o wiele bardziej) oraz prototyp naszyjników z lapis lazuli (sklep internetowy kamieniolomy.pl miał promocję...)



















piątek, 28 czerwca 2019

OBOWIĄZKOWA TOREBECZKA

Szydełkowa Torebka na bazie „babcinego kwadratu” to tegoroczny obowiązek dziewiarski.
Uznałam, że skoro należy ją wykonać, wykorzystam przy okazji zalegające w pudle motki bawełnianej włóczki Drops Safran.
Oczywiście nie bawiłam się pojedynczą nitką, powstała przy użyciu szydełka nr 3,5 z podwójnej włóczki.
Uznałam, że przyda się jej jakieś zapięcie oraz chwościk aby była odrobinę moja.
Jeszcze mi mało. Dorobię jej małą portmonetkę /woreczek na klucze.

Przy okazji uznałam, ze pora „wykończyć” posiadaną bawełnę. Niedługo pokażę nowy udzierg.

Domowy szal także udało się dokończyć, czeka jeszcze na blokowanie  i kilka zdjęć.

Pozdrawiam z chłodnej Irlandii.









czwartek, 6 czerwca 2019

MIESZANIE NITEK, czyli prosty szal robiony na drutach

Powakacyjne dzieńdobrywieczór 😉

Powrót z wakacji nastroił mnie pozytywnie do fotela i drutów. Z temperatury 35-41 stopni wylądowałam prosto w irlandzką ulewę i stopni ...13. Nic tylko wziąć kubek gorącej herbaty, koc, włóczki, druty i dziergać.
Relacja z podróży po Portugalii się pisze ale chciałam Was zapytać czy lubicie łączyć w dzianinie różne rodzaje nitek?
Uznałam, że mam za dużo motków w pudłach. Nie zamierzam niczego kupować dopóki zapasy nie zmaleją!
Poczułam potrzebę a nawet konieczność posiadania wielkiego szala, którym owinę się w ogródku w chłodniejsze wieczory. W związku z tym wyciągnęłam kłębki włóczek z recyklingu...
Jedna ze sprutej chusty HARUNI a druga to efekt prucia swetra, który nie został nigdy ukończony.
Gdyby kogoś zainteresowało dlaczego u licha sprułam tak piękną chustę jak Haruni, spieszę donieść, że przez dodanie do niej włóczki Rastita Malabrigo. Filcowała się już podczas przerabiania na drutach. Potem było tylko gorzej. Zdecydowanie nie polecam Rastity...
O ile klocham miłością bezgraniczną Sock Malabrigo, Baby Silkpaca i Silky Merino również spisują się bardzo dobrze, tak Rastita mnie bardzo rozczarowała.

Chcę aby dzianina pomimo łączenia była dość jednolita. Dlatego przerabiam kolejne rzędy, na przemian raz jedną a raz drugą włóczką. Jest to ciut bardziej skomplikowane niż przerabianie na przemian dwóch rzędów jednym kolorem ale taki efekt mnie bardziej zadowala.
Wygląda to oczywiście tak, że przerabiam dwa kolejne rzędy na prawo a dwa kolejne na lewo.
Najpierw przerabiam prawy rządek pierwszym kolorem, potem przesuwam oczka na drutach - muszą być koniecznie druty z żyłką i przerabiam rząd prawy kolorem drugim. Po przejściu na lewą stronę robótki postępuję tak samo przerabiając oczka lewe.
Wracam do dziergania, chyba mi sie zaczyna ta dzianina podobać.
Skład to nitka Drops Delight (szarości, beże i brązy) połączona z Alpaką Silk.
Druga nitka to piękne Malabrigo (Silky Merino). Efekt mi się podoba. Zobaczymy jak szal będzie wyglądał w całości.



czwartek, 30 maja 2019

WAKACJE

ojojoooj
Ależ ten świat jest piękny 😍😍😍
Mam przed sobą cztery bardzo intensywne dni. Część czasu spędzę jako pasażer w samochodzie i ...nie wzięłam żadnej robótki.
Może to i dobrze. Czasami taki detox się przydaje.
Fotorelacja po powrocie z mojej urodzinowej podróży.