Dzisiaj będzie naprawdę krótko.
CHUSTA rozpoczęta w ubiegłym tygodniu, już się nosi.
Dzierga się kołowiec.
Najprawdopodobniej dzisiaj, najpóźniej jutro uda mi się go dokończyć.
Nie ruszę tylko rękawów bo sweter jest dla mojej Marci a ona zawita do domu zapewne pod koniec czerwca.
Rękawy są już zrobione, nie zakończyłam ich, zrzuciłam oczka i tak poczekają na przymiarkę.
Czyta się Pilipiuk. Tom 3. Drewniana twierdza.
Słucha się Wallander tom drugi (i czeka w kolejce trzeci).
Nie piszę już o optymistycznych zdarzeniach tegorocznych aby nie zapeszyć.
Po ostatnim wpisie mieliśmy prawie szpitalny epizod, nie wspominając już o tym, że ten tydzień upływa mi na intensywnym szukaniu pracy i nie jest to szczególnie pozytywne czy optymistyczne przeżycie...
Pora na zdjęcie.
:)
Ja też chcę kołowca !!!
OdpowiedzUsuńTo do dzieła. To jeden z najprostszych udziergów.
OdpowiedzUsuńŚwietne kolory. Nie mogę doczekać się finału. Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWOW!!!!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńPiekny ten Twoj kolowiec:) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńpiękny kołowiec . ja tez chyba sie skusze na taki, tylko czy ja potrafię
OdpowiedzUsuńCoraz piękniejszy jest Twój kołowiec :-) Cudne kolory.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i ja - wszystko się uda - zobaczysz.
Pozdrawiam serdecznie.
Powodzenia w szukaniu pracy :)
OdpowiedzUsuńFajnie ten kołowiec wygląda :)
Oj ładne! Powodzenia w poszukiwaniach. Trzymam kciuki ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Super, że kołowiec ma się ku końcowi :)
OdpowiedzUsuńPa, Marta
Taka jestem ciekawa kołowca, a tu do czerwca trzeba czekać... Wytrzymam.
OdpowiedzUsuńSweter zapowiada sie wspaniale. Ciekawa jestem efektu końcowego!
OdpowiedzUsuń