Mogłabym zrobić kopiuj-wklej z ostatniego wpisu, ewentualnie zmieniając tylko tytuł czytanej książki.
Na drutach to co było przed tygodniem.
Kołowiec dorobił się drugiego rękawa.
Chyba jednak będzie mi potrzebny jeszcze jeden motek wełny...
Czyta się Andrzej Pilipiuk - "Dziedziczki".
To już trzecia część tej serii.
Po pierwszym zastanowieniu i lekkim zdziwieniu stylem- spodobał mi się fantastyczny świat Pilipiuka. Świat alchemików, tysiącletnich księżniczek, łowców wampirów, golemów... a wszystko to we współczesnym Krakowie, z dodatkiem sentymentu za dawnymi wiekami i przemyconymi w tekście ciekawostkami historycznymi (cóż, Andrzej Pilipiuk jest z wykształcenia archeologiem).
Cykl powstał ponad dziesięć lat temu, zdaje się, że w roku ubiegłym wydano czwartą część, czeka mnie więc spotkanie z kuzynkami raz jeszcze.
Książkowo i dziewiarsko złożyłam relację :)
Teraz część "I nie tylko".
Opisałam już sposób w jaki zawitał do naszej rodziny pies.
Kolejny pies.
Po FELCE, nasz zwierzyniec powiększył się o jej brata, MERLINA.
Merlin uciekł śmierci spod łopaty i został zabrany przez Małżona pomimo ewidentnych braków lokalowych oraz finansowych ...
Cóż, aby być całkowicie prawdomówną muszę dodać, że został zabrany z zamiarem stworzenia mu domu tymczasowego i poszukania dobrego właściciela.
Wiecie, zamysł był dobry ale realizacja, jak to zwykle bywa, już niekoniecznie.
Merlin jest słodki. Czas biegnie.
Felka to cholernica a on jest typem melancholijnego marzyciela.
To ogromna odmiana po naszej pierwszej seterce, Melce.
Melka miała w szczupłym ciele, charakter czterdziestu psów. I energię tyluż. I Dżinna na dokładkę.
Nasz melancholik jest zupełnie innym stworzeniem.
Pies nie widzi świata poza Panem.
Pan przeprowadza ostrą selekcję potencjalnych przyszłych właścicieli.
A Merlin pracuje i zdobywa punkty w grze "Najgrzeczniejszy pies tysiąclecia".
Na zdjęciu poniżej - nasza dwójka u weterynarza.
Felka poddana została bowiem przedwczoraj zabiegowi sterylizacji i jednocześnie pozbawiona jakiegoś paskudnego guza rosnącego na jej brzuchu.
Merlin został przetransportowany do weterynarza razem z nią i po zabiegach jakim został poddany, odstawiony do kojca.
Zdjęcie pochodzi od Pani weterynarz.
Felka po zabiegu odsypiała w klateczce pooperacyjnej a nasz nowy nabytek wylazł z kojca i rozejrzał się dokoła.
Przytaszczył z kąta stary karton, na którym ułożył się wygodnie i tak ich zastała pani weterynarz. Nos w nos przez pręty. Pilnował czy Felce nie dzieje się krzywda.
W zasadzie jeden pies może przyjechać tutaj, do mnie... Sprawa Małżona kiedyś się musi zakończyć, nie będzie tam wiecznie tkwił.
Pozdrawiam.
PS.
Dużym niedopatrzeniem z naszej strony było nazwanie psicy Felka. Tak jakoś samo wyszło po tej pierwszej, nazywanej domowo-roboczo Melką (nie od Melanii, tylko od: "gdzie mi tu z tą mordą? nie melaj cholero!").
Trzeba ją było nazwać Morgana.
Mielibyśmy wtedy tak legendarnie.
Artur, Morgana i Merlin.
Piękny psiak, też jestem "tymczasową" właścicielką. Minęło już półtora roku od jej adopcji więc na 100% zostanie z nami.
OdpowiedzUsuńPsiaki są przecudne! Jakie mądre oczy!
OdpowiedzUsuńkołowiec jest w przepięknych kolorach!
Piesy cudne i mądre jak widać.
OdpowiedzUsuńSweter super, Zazdraszczam serdecznie. ciekawa jestem na jaki rozmiar robisz i ile zużyłaś włoczki. Może też zrobię?
Merlin jest cudowny! Takiego aniołka w życiu bym się nie pozbyła... :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Piekne psiaki :)
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście kołowiec też,a zupełnie o tym nie wspomniałam, ale to te psie oczy tak mnie zauroczyły
UsuńTrzymam kciuki za kołowca. Kolorki bajeczne :) A co do piesków - cudowne!
OdpowiedzUsuńPa, Marta
Piękny kołowiec, kolory cudowne. Psiaki też :)
OdpowiedzUsuńKołowiec podoba mi się coraz bardziej, psy fajniutkie.
OdpowiedzUsuń