słowo się rzekło, pora coś z tym zrobić.
Tak tylko słowem wstępu napiszę, że strasznie daleko wszystkie mieszkacie...
Szkoda wielka.
W pobliżu, z blogujących dziewiarek mam tylko MaiKę bez metki (mam problem z zapisem:))
Nie dość, że mam w pobliżu to jeszcze przyznam się Wam, że znam osobiście.
I to od dawna
Z 1/2 MaiKi nawet swego czasu pracowałam.
Znałam również ich Mamę, która była znakomitą dziewiarką i zapewne super zdolności dziewiarskie Dziewczyny dostały w pakiecie genów.
Do rzeczy.
W prawym górnym rogu wkleiłam baner i zamierzam rozprawiać się ze swoimi UFOkami razem z MaiKą,
Bardziej Martą, bo Karolina należy do tej szczęśliwej części dziewiarek, które UFoków nie produkują.
Jak zresztą sporo blogujących jak się okazało.
W każdy poniedziałek wrzucę, krótką informację jak się moje robótki mają...
Pakiet startowy:
1. Kołowiec
3. Fragment przodu do swetra z Malabrigo (reszta z Sock Playa)
4. Chusta ananasy, której sprułam górny brzeg (i nie mogę połapać się jak to naprawić)
5. Bajecznie kolorowe żakardowe skarpety dla Marci
Obietnica noworoczna- zero zakupów.
Zapas włóczki mam na ten rok wystarczający (chyba)
To tyle dziewiarsko.
Część druga wpisu "CZŁOWIEK TO WSTRĘTNE ... JEST"
Pisałam swego czasu o nowym SETERKU, którego sprawił sobie Mój Lekko Udomowiony Mężczyzna.
Historia seterki była dość smutna.
Małżon chciał kupić seterkę angielską i rozglądał się po najbliższej okolicy.
Trafił kiedyś do farmera, który oferował szczenięta setera angielskiego i wrócił z psem.
Nie było to zupełnie to o co mu chodziło ale kiedy zobaczył betonowy kojec i małe, brudnobiałe stworzenie - wrócił z nią do domu.
Stworzenie ma się dobrze.
Szybko sie uczy i poddaje tresurze.
Znaczy się Małżon się szybko uczy, pies robi swoje co jak gdyby potwierdza w pełni przynależność do rasy.
Wczoraj mój Mężczyzna milczał przez cały dzień.
Okazało się, że zadzwonił do niego farmer, od którego kupił naszą Felkę.
Miał jeszcze jednego szczeniaka, psa.
Zapytał czy Małżon nie chce, do pary.
Bo pies nie nadaje się do polowania, boi się huku.
Nie sprzedał go i nie ma co z nim zrobić.
Odda go.
Jak Małzon go nie weźmie to najwyżej łopatą załatwi problem...
Nazwaliśmy go Merlin. Pies ma rok i to jego pierwsze imię...
Cieszę się, że walczymy razem z ufokami :)
OdpowiedzUsuńPrzy Twoim dzisiejszym wpisie wzruszyłam się dwa razy. Super, że Merlin i Fela trafili na tak miłych i dobrych ludzi jak Wy!
Pozdrawiam, Marta
Fajne udziergi, zwłaszcza te kolorowe skarpetki. Psiaki są urocze, a farmera sama chętnie zdzieliłabym łopatą.
OdpowiedzUsuńNo to trzeba z tymi udziergami zrobić porządek raz na zawsze .
OdpowiedzUsuńDobrze że te stworzenia trafiły na Was .
Dobrze że wzięliście psa:) Farmera sama bym łopatą potraktowała. A ufoka mam jednego - koci kalendarz:) Jakoś nie mogę się za niego zabrać:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMacie dobre serduszka. Nie wiem czy uwierzysz, ale zwyczajnie wzruszyłam się czytając drugą część posta...
OdpowiedzUsuńI dzięki temu Felcia ma towarzystwo :))
Pozdrawiam.
Skarpetki, czekam na ich szybki koniec. Ten pozytywny oczywiście :D Są piękne, sama chętnie bym takie sprawiła dla siebie :) Czy to jakiś konkretny wzór?
OdpowiedzUsuńCzarna kamizelka z kolorowymi kwadratami jest cudna! Koniecznie ją wykończ.
OdpowiedzUsuńCudne te Wasze psiaki... mimo, że historie smutne, to dzięki Wam z happy endem.
Pozdrawiam serdecznie.