Już sie robi.
Kołowiec przyrasta - mam tylko trochę kombinowania bo 3 motki wełny Faroe Islands (skądinąd na Owcze Wyspy pojechałabym od razu :)) to ciut za mało na kołowiec.
W dodatku robiony dość ciasno.
Dzisiaj dokończę rękawy (dochodzi kombinowanie z kolorami wełny, nie chcę wyraźnych pasków)
Jutro może zabiorę się za plisę.
Piszę może bo mam do załatwienia wizytę u lekarza pierwszego konfliktu a potem NFZ, czasu może być mało.
Skarpetka dorabia się pięty.
Reszta czeka grzecznie na zmiłowanie.
Chusta Ananasy leży na stole, może rzucę na nią dzisiaj okiem i przemyślę co z nią począć...
Uciekam do dziergania.
Kołowiec wygląda ślicznie. Walczmy dzielnie a będzie nam to odpłacone pięknymi dziergadełkami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marta
Życzę powodzenia w walce z lekarzami i NFZ-etem...
OdpowiedzUsuńKołowiec pięknie wygląda - cudne kolory rękawów :-)
Pozdrawiam serdecznie.
Zachwyca mnie każda odsłona Twojego kołowca! I te kolory!!!! Czekam na finał i pozdrawiam druciarsko!
OdpowiedzUsuń