poniedziałek, 25 lutego 2019

POST O MARZENIACH (NIESPEŁNIONYCH)

Dzień dobry,

myślałam, że w poniedziałek uda mi się pokazać zakończony szal ale póki co choruję.
Kaszel, katar, zapalenie zatok i kwadratowa od bólu głowa oraz 38 stopni gorączki. Warunki nie sprzyjają dzierganiu.
Upierałam się, że dam radę ale efekt jest taki, że muszę spruć około 15 cm szala :(
Po prostu nie udało mi się porządnie przerobić trzech oczek razem, nie zauważyłam tego od razu i po przerobieniu sporego kawałka zauważyłam...dziurę.
Jeszcze się temu przyjrzę na spokojnie ale raczej czeka mnie prucie.

Teraz z innej beczki.
Nie będzie dziewiarsko.

Czy wiecie co jest Waszym głównym talentem?
Albo dowiedziały ście się o tym po latach?
Wydaje mi się, że niestety, zasadnicza większość ludzi dowiaduje się tego bardzo późno (albo i wcale).
Ja na przykład zorientowałam się około czterdziestego roku życia, że powinnam była wybrać zupełnie inny kierunek studiów i robić kompletnie inne rzeczy w życiu. Ciut późno na radykalne zmiany.
Jeszcze większy problem mam z moim Dzieckiem
Tu sprawa była jasna. Mam otóż Dziecko, teraz już kompletnie dorosłe, które zostało obdarzone talentem muzycznym. Dużym talentem. Jej talent był tej samej wielkości co...niechęć do regularnych ćwiczeń. Pomimo tego ukończyła szkołę muzyczną w trybie - dwie godziny grania tygodniowo. Zero samodzielnych ćwiczeń w ciągu roku plus dwa tygodnie nadrabiania zaległości przed egzaminem.
W szkole wystarczał o to do zdawania egzaminów końcowych na 5.
Do czasu.
Zmiany szkoły oraz, co gorsza...zmiany nauczyciela.
Nowa nauczycielka postanowiła ukrócić tę samowolkę i nakłonić Martę do intensywnej pracy.
Efekt był taki, że moje Dziecko oświadczyło kategorycznie: "nie zamierzam być muzykiem. Koniec i kropka".
Tu dodam jeszcze jedną informację.
Nigdy nie byłam zwolenniczką szkół sportowych, artystycznych etc.
Jakoś tak wydawało mi się, że zdecydowanie przydaje się człowiekowi wykształcenie ogólne poza umiejętnością tańca, jazdy na łyżwach i gry na pianinie. W końcu kontuzje chodzą po ludziach i co wtedy? Tak więc Dziecko chodziło do "normalnego" liceum a szkoła muzyczna dochodziła popołudniami. W efekcie wyglądało to tak, że dwa razy w tygodniu wychodziła z domu rano a wracała o...21.
Trochę przesada :(
Daliśmy więc spokój tej edukacji muzycznej ale powiem prawdę. Czułam wyrzuty sumienia, że zakończyło się to w taki sposób
W dodatku nie mam prawie pamiątek z tego okresu (poza zdjęciami).

Moim niespełnionym marzeniem było usłyszeć jeszcze kiedyś jak gra.

Czasami te niespełnione marzenia udaje się jednak "odhaczyć na liście".
W sobotę byłam bowiem na koncercie w naszym City Hall.
Grała Cork Concert Orchestra.
To taka super orkiestra składająca się z lokalnych muzyków. Zbiera się raz na jakiś czas, ćwiczą intensywnie przez parę tygodni i dają koncert. Fantastyczna inicjatywa.
Repertuar ambitny bo Rachmaninow, Mendelssohn i V Symfonia Mahlera.
W sekcji skrzypiec zagrało moje Dziecko :)
Poszła na przesłuchanie i po paru tygodniach prób wzięła udział w koncercie.

Warto wierzyć, że niespełnione marzenia są po prostu odłożone w czasie.
Teraz postanowiłam zabrać się za kolejne na liście. Tym razem wymagać będzie intensywnej pracy ode mnie i wsparcia od reszty rodziny ale kto wie? Może się uda? Jeżeli nie spróbujemy, nie uda się na pewno :)

A Wy macie jakieś niezrealizowane marzenia?
Na pewno są nierealne?

Wrzucam króciutki fragment. Za jakość przepraszam ale z emocji chyba za mocno "skakały" mi ręce :)
CORK CONCERT ORCHESTRA

Do zilustrowania wpisu posłuży mi zdjęcie kurtyny.
Zobaczcie jaka urocza aplikacja !


7 komentarzy:

  1. Gratuluję córy, do pewnych rzeczy niestety musimy dojrzeć, ale mnie też się udało spełnić kilka marzeń i w kolejce czekają następne. Życzę wytrwałości i powodzenia. Basia

    OdpowiedzUsuń
  2. U mnie było tak. Mój mąż i ja skończyliśmy budownictwo. Jesteśmy konstruktorami. Ale zawsze uważałam, że Architektura to dopiero byłoby coś...... No i córkę tak trochę pchałam w kierunku tej Architektury. A ona nie bardzo. Wymyśliła sobie Akademię Sztuk Pięknych do tego stopnia że jak już wiedziała że się dostała na ASP to poszła na egzamin na Architekturę i go specjalnie nie zdała. No i skończyła to co chciała. A teraz jest świetnym Architektem Wnętrz. Ale musiała sama do tego dojść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ASP na pewno nie przeszkadza w byciu świetnym architektem wnętrz. Raczej wręcz przeciwnie :)
      Nie wiem zresztą czy nie jest lepiej pozwolić dzieciom na decyzje. Nawet takie, z naszego punktu widzenia, niezbyt mądre. Czasami trudno się nam pogodzić z tym, że nagle nie są już od nas zalezne i staramy się wpływać na ich wybory. Najlepiej wszystko weryfikuje czas. Czasami okazuje się, że zupełnie przypadkiem, dokonalismy najlepszego wyboru z mozliwych.

      Usuń
  3. Marzenia są trudne do zrealizowania, bo trzeba ruszyć z miejsca i zacząć realizować, wbrew wszelkim przeszkadzaczom i sabotażystom. To tak, jak z czasem - na to, co się chce robić, czas się zawsze znajdzie - brak czasu to tylko wymówka i informacja, że tak naprawdę wcale nie chcemy (z różnych przyczyn, także ze strachu) tego robić. Oczywiście nie wierzę tak całkiem w "chcieć to móc", ale prawdziwe, zdeterminowane chcenie potrafi zdziałać cuda:-)
    Gratulację dla Córki i powodzenia w spełnianiu Twoich marzeń:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak, też uważam, że hasło „chcieć to móc” jest zbyt wielkim uproszczeniem. Z drugiej jednak strony, czasami zupełnie szalone pomysły udaje się wdrożyć w życie bo nie patrzyło się na przeszkody...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bez powodu mówi się, że kto chce - szuka rozwiązania, kto nie chce - szuka problemów;-)

      Usuń

Miło mi, że tutaj trafiłaś/-eś. Będzie mi jeszcze bardziej miło gdy zamieścisz jakiś komentarz.