środa, 24 października 2018

KOŁOWIEC NR 2

Dobry wieczór,

ozdoby świąteczne ozdobami ale w międzyczasie coś powstaje...
Jesień nadal nas rozpieszcza, spróbowałam wysuszyć na powietrzu nowy sweter.
Kołowiec nr 2 jakoś tak bardzo podobny do Kołowca nr 1.

Suszenie było trudne.
Felutka kocha rękodzieło i zawsze z dużym zainteresowaniem przygląda się moim pracom.
Tym razem też postanowiła zrobić odbiór techniczny...

Przy okazji pomyślałam sobie, że dawno nie było zdjęć moich Sierściuszków.
Z Felką nie ma większych problemów. Pozuje chętnie i można jej zrobić zdjęcie.
Gorzej z Merlinem (zwanym ostatnio Węglowodan, ze względu na preferencje żywieniowe. Pies-dziwadło. Kiedy widzi kiełbasę i racucha lub bułkę z masłem...wybierze bułkę/racucha)


Jedno z nielicznych zdjęć Marlina, na którym nie robi aż tak bardzo za mistrza drugiego planu (zazwyczaj udaje się go uchwycić w bezruchu, w pozycji na kangura, z wiadomego powodu...)


Tutaj Felutka pozuje na tle nowej graciarskiej (nowa miłość Małżona, połączenie piły, palet i gwoździ :)) zabudowy ogrodowej. Rośliny ciut ucierpiały i zapewne odchorują przeprowadzkę, niestety względy porządkowe przeważyły i znika trawnik z ogródka. Po prostu nie sposób uniknąć ton piachu wnoszonych na czterech wielkich łapach do domu...
Wszystkie rośliny powędrowały do skrzynek i dopiero w przyszłym roku będzie to jakoś wyglądało.
Trochę mi ich szkoda bo i żurawki i hortensje w tym roku wyrosły bardzo ładnie (podsypane szczodrze ukorzeniaczem przez Małżona, który myślał, że to odżywka do kwiatów).
To w tle, ta ciemna ściana to cecha charakterystyczna irlandzkich ogródków (lub raczej podwórko-ogródków jak je nazywam). Nie wiadomo z jakich względów tubylcy kochają te mury. Potrafią one otaczać nawet najmniejsze podwórka jakie w życiu widziałam. Bywa, że są częścią sąsiednich domów ale czasami nie i doprawdy trudno mi znaleźć uzasadnienie dla otaczania murem podwórka o powierzchni 5 metrów kwadratowych (tak, to nie pomyłka pięciu a nie pięćdziesięciu).
Wiecie, zanim tu przyjechałam na ciut dłużej, z zazdrością myślałam o świecie, w którym wszyscy mieszkają w domach.
Cóż. Problem w tym, że dla mnie "dom" był "domem" w znaczeniu swojskim, polskim.
Teraz się to ciut zmieniło ale do niedawna dom miał garaż, piwnice i tak około 200 metrów kwadratowych powierzchni. Do tego spory zazwyczaj ogród.
Przeciętny irlandzki dom to tak naprawdę domek. 60-80 m2. Z kartonowymi ścianami. Wieczną wilgocią, z którą całą zimę się walczy. Rurami kanalizacyjnymi biegnącymi po ścianach. Murem ogrodu sąsiada zasłaniającym kompletnie widok z okien. Salonem mającym 12-14 m2. Widziałam domy, które miały w sypialni, na podłodze...wystające kolanko rury kanalizacyjnej. Moja córka wynajmowała do niedawna "dom" o metrażu...48m2. Na górze były dwie sypialnie a na dole jeszcze jeden pokoik, "salon", kuchnia, łazienka i korytarz. 



Żurawkowa hodowla. Zapałałam do nich ogromnym uczuciem i rozsadzam na przyszły rok.

Krzaczek "podrasowany" ukorzeniaczem. W ubiegłym roku był to krzew wielkości tej fioletowej hortensji w dole zdjęcia...

Na koniec wpisu jeszcze raz Felka. Podejrzewam czasami, że nie jest to pies a kot. Być może ona też tak myśli. W każdym razie to jedyny seter jakiego znam wspinający się po drzewach i opatulający kocykami w każdym możliwym miejscu.


Tak poza tym, powolutku robi się też coś takiego...


Dobranoc :)


9 komentarzy:

  1. A ja właśnie uwielbiam te mury:-) Sama myślę ten pomysł wykorzystać u siebie w PL:-). A przy murze jakieś pnącza... Strasznie mi się to podoba:-)
    Felka cudna. Nasza Milka też sypia przykryta, ma niesamowitą umiejętność wpełzania pod wszelkie koce, kołdry i narzuty:-)
    A nas już jesień przestała rozpieszczać:-(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie jesien nadal cudowna. Słońce i światlo. Te wyspiarskie mury są urokliwe, wolę jednak kiedy osłaniają ogród większy niż kilka metrów kwadratowych... Aż mi się krystalizuje pomysł na wpis o tych irlandzkich „cudach” architektonicznych...

      Usuń
  2. Ja mam z kolei koto - psa; chodzi przy mojej nodze mój Bambuś,gdzie ja tam i on i tak patrzy mi wiernie w oczy jak tylko psiaki potrafią:)) Pozostałe dwa koty chodzą swoimi ścieżkami...
    Moim marzeniem było i jest mieć taki właśnie maleńki domek, choć bez tych niespodzianek, o których piszesz, mając na myśli irlandzkie domki, ale taki murek też bym chciała:))Nawet teraz, gdy mieszkam w bloku i mam swój podbalkonowy ogródek.
    Bardzo serdecznie pozdrawiam:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pozdrawiam również. Domek to fantastyczna sprawa, szczegolnie z ogrodkiem, nawet najmniejszym.

      Usuń
  3. Piękne kolorowe kwiaty. Na prawdę super wzorek z nich powstał. Efekt jest wspaniały. Mam wiatę z taką wyższą podmurówka i jest to dla mnie inspiracja, żeby coś z nią zrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podziwiam Twoją kolekcję żurawek, a psiaki zagłaskałaby chyba.
    Moim marzeniem jet własny ogródek, nawet taki tyci i z płotem:)
    Ściskam gorąco

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żurawki to moja ostatnia milosc. Wlasnie się robi zamowienie na kolejne. Krwistoczerwone, pomaranczowe i żółte tym razem. Co do moich siersciuchow to zaglaskanie jest niemozliwe. Czasami zrobię blad i przejadę ręka po jednym łbie. Druga paskuda materializuje się natychmiast i ma w oczach wyrzut. Widzę jak myśli: „O, głaskanko? A gdzie ja byłem i czemu nie tutaj? Należy mi się teraz pięć głasków więcej...”

      Usuń
  5. Masz bardzo ładny ogród i ja jestem zdania, że jak najbardziej fajnie się w takim miejscu spędza miło czas. Ja nawet kupiłam sobie niedawno specjalne fotele ogrodowe https://ogrodolandia.pl/fotele-ogrodowe aby spędzało się go jeszcze milej.

    OdpowiedzUsuń

Miło mi, że tutaj trafiłaś/-eś. Będzie mi jeszcze bardziej miło gdy zamieścisz jakiś komentarz.