Znowu środa.
Postęp prac od ubiegłego tygodnia jak widać czyli żaden.
Zrobiłam kilka rzędów Ananasów ale bez większego przekonania.
Jakoś mi się nie chce. W końcu wiem jak będą wyglądać, nieprawdaż?
Odłożyłam je i zaczęłam próbki nowej chusty ale póki co niezbyt mi się podoba to co widzę, Zapewne spruję to i zmienię koncepcję.
Jest jesiennie, ospale i dość nudno.
Z tego braku słońca, założyłam drugiego bloga.
Ma to być miejsce, w ktorym będą się znajdowały migawki z rodzinnych podróży.
Na razie bawię się stroną techniczną, zakładkami na stronie głównej, takimi tam drobiazgami.
Są tytuły postów i w kilku przypadkach nawet parę zdjęć, teraz pora to pouzupełniać.
Założenie jest takie, że trafiać ma tam po maksymalnie 20-30 zdjęć z podróży.
Minimum, na którym znajdą się miejsca, które chciałabym komuś pokazać.
Taka Batalha na przykład...
Sintra.
Cuenca...
Powklejam na razie zdjęcia (ale to po przyjeździe do Polski bo tam, na drugim komputerze mam większość) i zabiorę się za opisy.
Co czytam?
W tym tygodniu literatura "babska".
Lucy Diamond, "Pewnej nocy we Włoszech".
Akcja nie rozgrywa się bynajmniej we Włoszech (poza drobną częścią) a w Anglii i bohaterkami jest kilka kobiet, które spotykają się na kursie języka włoskiego.
Mamy kilka historii: świeżo zdradzoną żonę, która odkrywa wiarołomnego małżonka (i nie tylko) w dniu, w którym jej dzieci opuściy dom aby wyjechać na studia, dziennikarkę z lokalnej gazety tkwiącej w związku z mężczyzną, którego nie kocha a jest z nim aby uniknąć samotności. Wreszcie nauczycielkę włoskiego, młodą dziewczynę, która przed laty opuściła Anglię po odkryciu, że rodzicom "zawdzięcza" brak możliwości studiowania wymarzonego aktorstwa.
Lektura przewidywalna, z gatunku takich, które można poczytać na plaży w słoneczny dzień albo zabrać ze sobą w podróż. Czyta się zaskakująco dobrze i skończę ją dzisiaj aby sięgnąć po coś Magdaleny Witkiewicz.
I na koniec pokażę Wam jeszcze coś co za tydzień będzie wyglądało już zupełnie inaczej...
To jedna z takich śmiesznych rzeczy z dzierganiem, które mi się czasami zdarzają.
Kiedy zobaczyłam to pudełko (po kulkach pochłaniających wilgoć), od razu wiedziałam do czego nadaje się znakomicie. Kilka dni później znalazłam w internecie zdjęcie przerobionego pudełeczka...
Pewnie w tym tygodniu się za nie wezmę. Przyda mi się odskocznia od chust.
Cudne kolory. Chusta będzie piekna:-) ozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńChusty mi coś nie idą. Może jutro się ogarnę:)
UsuńCiekawa jestem transformacji pudełka.
OdpowiedzUsuńJuz jest na blogu :)
UsuńCoś ciekawego będzie z tym pudełkiem.... takie śliczne włóczki, mi by się bardzo chciało :)
OdpowiedzUsuńCoś praktycznego raczej :)
UsuńKolory włóczek świetne. Także jestem ciekawa metamorfozy pudełka.
OdpowiedzUsuńKocham kolory Malabrigo :)
UsuńUmieram z ciekawości jak wykorzystasz pudełeczko. Mam pewną koncepcję i jestem ciekawa czy się pokrywa z Twoją
OdpowiedzUsuńZbieżność koncepcji da się już zweryfokować :)
UsuńWiola pomysłowa kobietko pozdrawiam i buziaki przesyłam 😙
OdpowiedzUsuńELuchna? :) Pozdrawiam.
UsuńPiękne kolory :)
OdpowiedzUsuńSock Malabrigo (Pocion) i lokalna fioletowa wełna (ręcznie farbowana) oraz Babcy Silkpaca Malabrigo (Indiecita). Kocham włoczki Malabrigo. Tracę dla nich rozum przy zakupach...
UsuńPudełko mnie ciekawi, co z niego zrobisz. Włóczki teó w ciekawych kolorach masz :)
OdpowiedzUsuńPudełko już w opublikowanym poście :) Pozdrawiam.
UsuńWiedeń! Wiedeń uzupełnij szybciutko :-) Ciekawa jestem, co będzie z tego pudełka.
OdpowiedzUsuńkolory śliczne, a gdzie ta chusta? ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko