Postów zatytułowanych "w trakcie" mogłabym opublikować chyba ciut zbyt wiele...
Wrócilismy z Polski.
Połowa mojego bagażu podręcznego to oczywiście włóczki.
Z domu wyjechał właśnie karton (22 kg) z rzeczami i on też zapełniony jest różnymi moteczkami...
Nałóg moje drogie, to się nazywa NAŁÓG!
Swoją drogą kupiliśmy na lotnisku zapas papierosów i tytoniu dla uzależnionych znajomych.
8 kartonów papierosów i 2 duże paczki tytoniu.
Nie wiem na jak długo wystarczy taki zapas ale na pewno nie na rok czy nawet pół roku.
Zapłaciłam 1700 PLN...
Po tych zakupach rozgrzeszyłam się z Socka Malabrigo i paru innych motków.
Mogłam mieć gorszy nałóg i w dodatku bardziej kosztowny, nieprawdaż?
Wracając do robótkowania.
Ananasy są prawie skończone.
Prawie bo nabierając oczka na ażurową część, nie zrobiłam jednego rzędu prawych oczek...
Niby ich nie ma we wzorze.
Nie powinno to więc nastręczać problemów.
A jednak.
Na razie ściągnęłam na druty chyba z 15 oczek.
Zupełnie nie wiem czy to co ściągam z prowizorycznego łańcuszka to oczko, narzut czy jakiś supeł.
Naklęłam się przy tym mocno i...odłożyłam bo to chusta, której nie robię na czas.
Przez tydzień w Polsce zrobiłam tylko jedną obiecaną czapkę (zdjęcia będą może później)
Teraz oglądam moje łupy i zastanawiam się nad harmonogramem.
Na druty wskoczył Drops Belle w miłych dla oka kolorach.
Sweter się dzierga. Zwyklak w pasy.
Na razie kawałek góry.
To będzie taka robótka "filmowa".
Nie wymaga jakiejkolwiek uwagi z mojej strony.
Na razie dziergam twardo i opieram się pokusie wrzucenia na druty oczek na nową chustę.
Będzie chyba Ascalon.
Szukałam czegoś do fioletowej wełny kupionej w Cork. W czwartek przyszła przesyłka z jednym motkiem Sock Malbrigo (Zarzamora).
Razem wygląda bardzo dobrze i póki co tylko zerkam na dwa piękne kłebuszki.
W kolejce jeszcze szal-lisek dla Marci.
Dziecko ma olbrzymią słabość do lisków a ja do mojego Dziecka.
Szalik-lisek powstanie na początek. Potem obiecany sweterek zrobiony na bazie lopapeysa ale... z liskami na karczku i do kompletu mitenki z takim samym wzorem.
Jak widzicie prawie same duże projekty.
W dodatku nie wykazałam się należytą asertywnością i powiedziałam TAK na prośbę o...szydełkową sukienkę.
Wracam do drutów.
Obawiam się, że najbliższe wpisy to będzie "W trakcie 1", "W trakcie 2" i
"W trakcie n+1"...
Wspaniałe zakupy. I nie walcz z tym nałogiem- nie warto:-) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka stwierdziła kiedyś, że nie powinnam czynić sobie wyrzutów, bo nie wydaję na papierosy i alkohol.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Taki nałóg, to nie nałóg ;) tak sobie przynajmniej tłumaczmy.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, lepiej dziergać, niż truć siebie i innych. Tak trzymaj! No i zawsze możesz ściemniać, że to nie nałóg, tylko przeciwdziałanie tym gorszym nałogom :).
OdpowiedzUsuńZapowiada się ciekawie u Ciebie:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj w Polsce :) Zapowiada się u Ciebie pracowicie przez najbliższe dni/tygodnie ;) Tak trzymaj. A nałóg drutowania to nie nałóg :) Czysty relaks, nic więcej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Marta
Piękne włoczki na Twoim warsztacie dziewiarskim. Powodzenia! Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń