niedziela, 2 sierpnia 2015

SIERPNIOWE PLANY

Po pierwsze upilnować Merlina...
To plan o priorytecie najwyższym.
Półtoraroczny seter nie jest zaprogramowany na leżenie...


Łapa zostałe skręcona na dwie śruby.
Teraz miesiąc w gipsie i kolejne trzy rehabilitacji.
Trzymajcie kciuki...

Po drugie na druty wskoczyła chusta Alpine Meadows - darmowy wzór do pobrania tutaj

Na razie nie jestem zachwycona ale nie zniechęcam się.
Nie dotarłam jeszcze do ażurowego wzoru.

Po trzecie - sweter dla Marci.
Tutaj jestem na etapie szukania wzoru.
Ma być islandzko/norwesko.
Lopapeysa - może coś takiego ?
Wdzięczna będę za jakieś podpowiedzi.

Po czwarte- zabrać się za angielski a nie za łażenie po mieście.
Znalazłam już potencjalne źródło włóczki... jeden precel już zmienił kształt na kłębek i od razu po Alpejskich łąkach trafi na druty.
Ciekawa jestem jak się będzie dziergało. Malabrigo to nie jest ale nie uprzedzam się.
Plus jest taki, że mogę tę wóczkę obejrzeć na miejscu lub zamówić przez internet tutaj
Irish Fairytale Yarns

Poza tym dopiero wczoraj trafiłam do jaskinii zła...
Vibes & Scribes...

Do niedawna wydawało mi się że to taka "wypasiona" księgarnia/antykwariat.
Antykwariat jest gigantyczny i znakomicie zaopatrzony.
Dziecko moje nabyło sobie przy okazji książkę do łatwego zapamiętywania chińskich znaczków.
Mówi, że to będzie na pewno pomocne gdyby zaczęła nauczać jakieś dziecko języka chińskiego.

Wracając do tematu głównego czyli rękodzieła.
Trafiłam do sklepu sieci Vibes & Scribes z akcesoriami dla zapalonych rękodzielniczek...
Matko.
Sklep ma trzy piętra. Każde z nich może około 100m2.
Tkaniny, kleje, farby, włóczki...
Oczopląs i wybór ogromny.
Włóczki to jedno piętro i jest tam spory wybór (także książek dziewiarskich, które zajmowały caly regał)
Materiały - do wyboru, do koloru.
Gigantyczny regał to były tylko tkaniny "bożonarodzeniowe".
Można było również kupić gotowe zestawy tkanin do patchworku.
Papier, scrapbooking, decoupage.
WSZYSTKO.
Pomijając oczywiście ceny...
Wklejam kilka zdjęć zrobionych komórką...
Nie widać na nich niestety jak to jest ogromne.

Poza tym w sklepie na zamku w Blarney znalazłam włóczkę (100% wełny) do tradycyjnych, irlandzkich swetrów z warkoczowo-kablowymi wzorami.
Zaskoczona byłam ceną. Motek tweedowej włóczki to 6 euro (motek ma około 160 metrów).
Nie jest to zaporowa cena i po głowie chodzi mi już jakiś aranowy udzierg.

Zamiast rozmyślać o niebieskich migdałach i powiększać zasoby w szafach - idę podziergać moje alpejskie łąki.

Pozdrawiam.






8 komentarzy:

  1. Jakie to szczęście, że ja nie mam takiego sklepu w pobliżu :)))
    A lopapeysa zamierzasz dziergać z tej gryzącej irlandzkiej wełny? Ja myślę o wykorzystaniu wzoru, ale niekoniecznie z drapiącego sznurka, aż tak wierna tradycjom nie jestem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zamierzam być bardzo ortodoksyjna :) Lopapeys ma się dawać nosić, gryzienie zminimalizujemy.

      Usuń
  2. Proszę jaki sklep!! I pomyśleć, że moja pasmanteria ma 3x3 metry i kilka regałów a jak chce się coś kupić to nic nie ma ciekawego:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Tutaj jest (prawie) wszystko. No, może poza moimi ulubionymi włóczkami Malabrigo (to chyba i dobrze)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny sklep! Trzymam kciuki za piesia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piesio broi na całego. Wczoraj po powrocie do domu zobaczyliśmy DWA szalejące i kręcące młynka ogony. Powinien był być jeden bo dla Brysia dostaliśmy klatkę od weterynarza...
      Otworzył ją skubaniec i poganiał za Felką. Złamana łapa niezbyt ogranicza jego ruchliwość.

      Usuń
  5. Współczuję przede wszystkim psu i Tobie, chociaż nie wiem komu bardziej. Sklep robi wrażenie, aż strach tam wchodzić:))))))))))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sklep ma jedną wadę (może to zaleta zresztą) . Nie sprzedaje Malabrigo... :)

      Usuń

Miło mi, że tutaj trafiłaś/-eś. Będzie mi jeszcze bardziej miło gdy zamieścisz jakiś komentarz.