piątek, 31 lipca 2015

RAITHNEACH (PAPROĆ)

Mogę zacząć dziergać Alpine Meadows :)

Jeszcze przed blokowaniem (którego być może nie będzie, nie potrzebuję koca tak dziwacznego kształtu...)
Sesję plenerową obiecuję (Papuzią również) jeżeli okoliczności przyrody będą sprzyjające...
Kształt to dziwaczny trójkąt, taki jak w mojej wersji Nurmilintu.
Wykorzystałam jeden motek Sock Malabrigo w kolorze Fresco y Secco oraz 1,5 motka Sock Malabrigo Arbol.
Druty 3,5.











I w (prawie) całej krasie...






Słucha się Broken Twin :)



środa, 29 lipca 2015

WDiC - PAPROĆ I KUNA ZA KALORYFEREM

Kolejna środa na Szmaragdowej Wyspie.
Wyspa jest tego lata raczej szara i wietrzna ale nie wybrzydzajmy.

Wspólne czytanie i dzierganie zobowiązuje do wpisu więc do rzeczy.

Papuga skończona (uff). Ładnej sesji jak nie było tak nie ma.
Paproć prawie ukończona (chcę wykorzystać całą włóczkę a ta konstrukcja szala na to pozwala).
Dzisiaj powinien być finisz.
Czytelniczo...
Czytam "Kunę za kaloryferem" autorstwa Nurii Selva Fernandez i Adama Wajraka.
Nie wiem czy te nazwiska obiły się Wam o uszy.
Nuria jest Hiszpanką i biologiem.
Adam to reporter "Gazety Wyborczej".
Oboje kochają Puszczę Białowieską i zwierzęta.
Właśnie o zwierzętach są opowiadania zamieszczone w książce.
Polecam ją fanom Jamesa Herriota i nie tylko :)

Poza tym suszę okoliczną roślinność.
Potrzebuję sporo suszonych, maleńkich roślin na przyszłą wiosnę i pora najwyższa je zdobyć.
Widoczna na zdjęciu mini paprotka, w rzeczywistości nie odbiega tak bardzo kolorem od zieloności wlóczki.












poniedziałek, 27 lipca 2015

PSTROKATA PAPUGA

Straciłam już nadzieję że pogoda tutaj pozwoli na jakąś sesję zdjęciową w plenerze.)
Podobno ma być jeszcze ciepło ale... jakoś coraz mniej w tę wersję prognozy pogody wierzę.
Moja PAPUGA musi więc mieć premierę ze zdjęciami roboczymi.

Jest to zamot-gigant na złą pogodę.
Liczę na to, że zadziała jak płachta na odczynianie uroków bo jakoś zła passa ciągnie się za nami w tym roku i ani myśli odpuścić.
Dzisiaj okazało się, że nasz pies leczony od trzech tygodni środkami przeciwbólowymi na "nadwyrężoną łapę" musi być operowany bo łapa nie jest nadwyrężona tylko biedak ma pękniętą kość...
Cóż. Weterynarze.
Samo życie ale ten trwający ciąg złych rzeczy zaczyna się robić irytująco nudny.

Tak więc paskudnawa sesja z pstrokatą papugą, z konieczności domowa, chmurna i ogrodowa.
Kończę już kolejny udzierg i może on doczeka się plenerów w wydaniu irlandzkim.

Dla przyzwoitości kilka danych technicznych:
wlóczka:
Drops Fabel w kolorze czarnym oraz Drops Delight (kolory 09 i 10) plus trochę pasującej, tęczowej Superba Poems.
druty: 3,5

Drops Delight trafił się tym razem kiepski, niektóre fragmenty "rozłaziły się" podczas dziergania.
Superba Poems zrobiła natomiast bardzo dobre wrażenie.

Papuga jest wielofunkcyjna. Daje się nią omotać, działa jak szalik, chusta, poncho. Do wyboru, do koloru.

Pora na kilka zdjęć:

Kolory szala są bardziej takie jak na zdjęciach domowych niż ogródkowych.








I jeszcze całość aby pokazać wielkość udziergu:

środa, 22 lipca 2015

WDiC - chusta w kolorze kory, mchu i paproci oraz... Marsjanin

Środa...

Papuga skończona, czeka na blokowanie i sesję zdjęciową.
Co by tutaj?

Wiadomo co :)
Kolejna chusta.

Papuga uzyskała akceptację Dziecka. Robi się tym razem coś dla mnie.
Chusta z Socka Malabrigo w kolorach kory, mchu i paproci.



Ma być ciepła i spora.
Taka do opatulenia się w irlandzkie, chłodne wieczory.

To już trzecia wersja chusty w tych kolorach.
Poprzednie zostały sprute.
Wersja 3.0  powstaje na zasadzie poznanej przy dzierganiu Nurmilintu.

Dziergam i spieszę się bo w planach coś ażurowego.
Wspólne dzierganie u Intensywnie Kreatywnej - tym razem Alpine Meadows z  Baby Silkpaca Malabrigo.

Co się czyta?

Byłam prze dwoma tygodniami w kinie i po obejrzeniu "zajawki" filmu pt. "Marsjanin", mój Małżon zaczął czytać powieść (debiut!) autorstwa Andy'ego Weiera, na podstawie której film powstał.
Czytał z takim zacięciem, że ściągnęłam ebooka również na mój czytnik.
Czyta się to zaskakująco dobrze jak na historię astronauty pozostawionego na Marsie, który walczy z czasem.
Ograniczone zapasy nie pozwolą mu przetrwać do nadejścia ekspedycji ratunkowej, która dotrzeć może na Marsa za lat kilka...
Nie ma też łączności z Ziemią, zdany na własną inteligencję, wytrwałość i pomysłowość oraz wiedzę musi znaleźć sposób na przetrwanie.
Zdecydowanie jest to dobra lektura na wakacje.

Jeżeli komuś podobał się film "Apollo 13", nie będzie zawiedziony.




wtorek, 21 lipca 2015

MINI SESJA I DUBLIN

Leje.
Znaczy teraz akurat nie leje ale to jakieś pogodowe niedopatrzenie.
Pada wieczorami.
Leje jak z cebra i zdecydowanie uniemożliwia ten deszcz sfotografowanie moich lampionów w ogródku.
Kiedy postanowiłam wykorzystać słoiki jako sposób dostarczenia nastrojowego oświetlenia :), przez myśl przeszły mi takie słowa jak: len, naturalne, ekologiczne, kremowe, beżowe, białe etc.
Pragmatyczna część mnie wyciągnęła jednak siatkę z resztkami kordonka i to był dobry pomysł.
Rozweselające są te landrynkowe lampiony.
Małżon dorobił im uchwyty z drutu i można je zawiesić na gałęziach bluszczu w ogródku.
W zasadzie można by gdyby nie wspomniany już deszcz.
Przed południem nastrojowe oświetlenie jest raczej zbędne.

Sesja zdjęciowa w naturze odbędzie się w lepszych okolicznościach pogodowych. Teraz dowód na to, że lampiony działają i są ukończone.

Jedna kwestia techniczna.
Monotema pisała w komentarzu, że ma złe doświadczenia z takim pomysłem. Pękały słoiki.
Słoiki z Lidla, które wykorzystałam są grube.
Poza tym nasypałam na dno każdego z lampionów trochę brązowego ryżu. Podgrzewacz się na tym podłożu nie przemieszcza a co ważniejsze nie rozgrzewa szkła.

Póki co- zawisły na mojej osobistej Denatce (historię Denatki opiszę innym razem)







Nie dziergam bo ciągle się gdzieś przeieszczamy.
Wczoraj odbieraliśmy z lotniska w Dublinie moje Dziecko.
Czasu było niewiele ale wrzucam kilka zdjęć.

Ładne miasto i jak często przy okazji zwiedzania, łapię się na myśli, że Gdańsk jest naprawdę piękny :)

Pozdrawiam.


 DUBLINIA


KATEDRA ŚW. PATRYKA


Trochę tradycyjnych ulic.
 


Tradycyjny skrzat zapraszający do MUZEUM LEPRECHAUNÓW


 Coś dla miłośników ULISSESA Jamesa Joyce'a


 GARDA SIOHANA MEMORIAL GARDEN




środa, 15 lipca 2015

WDiC - LAMPIONING

Kolejna środa w akcji u Maknety, pora więc napisać co aktualnie czytam.

Na Kindelku wylądował Andrzej Ziemiański i "Achaja".
Czytuję w zasadzie wszystko, fantasy i science-fiction także.
To raczej obowiązkowa lektura z kanonu polskiej fantasy (ale z elementami science-fiction oraz magii).
Cóż, zobaczymy.

W wersji klasycznej (papier) złapałam "Listy starego diabła do młodego" autorstwa C.S. Lewisa.
Tego Lewisa od cyklu "Opowieści z Narni".
"Listy..." nie są pozycją bajkową.
Opublikowano je podczas II wojny światowej w "Guardianie" i zyskały ogromna popularność.
Zaskakująco są aktualne:)
Książką jest błyskotliwa, przewrotna i traktuje o kondycji duchowej człowieka.

Tyle o czytaniu.
W zasadzie skończyłam PAPUGĘ
Sesji jeszcze nie ma. Muszę znaleźć sposób na zblokowanie chusty w mieszkaniu dzielonym z dwoma szalejącymi seterami...

Dzierga się kolejna koszulka na słoikowy lampion.
Wpis o lampionach był przeze mnie zamieszczony w tym tygodniu i zaktualizowany wczoraj ale nadal dziergają się koszulki. Dzisiaj powstanie zielona i czerwona.
Jeszcze tylko druciki i lampiony będzie można zawiesić w ogródku.
Sesja ogrodowa będzie zapewne po weekendzie.
Na razie zdjęcie aktualne, z dziergania


Lampiony ze słoików crochet lampions
(plus jedno wieczorne, widać wtedy cały urok lampionów)

wtorek, 14 lipca 2015

SEZON OGRODOWY - LAMPION

Sezon ogrodowy w pełni.
Trzeba więc jakoś sobie radzić podczas pobytu na Szmaragdowej Wyspie.

Dzisiaj uznałam, że potrzebne mi są lampiony na spotkanie ogrodowe ze znajomymi.
Nie zamierzam wydawać tutaj pieniędzy (tym bardziej, że ich nie zarabiam) ale od czego surowce "wtórne" ?
Ze słoika po dżemie i kawałka kordonka powstał pierwszy z kilku lampionów ogrodowych, które zamierzam zrobić.
Reszta powstanie w tym tygodniu.
Reszta koszulek bo słoik po dżemie miałam tylko jeden :)


Nie wiem jak Wam.
Mnie się całkiem podoba.
Jutro dostanie jeszcze zawieszkę z drucika.



Aktualizacja 14/07/2015

Drucik zakupiony i lampiony dostaną zawieszki jutro.
Na razie przystopuję, Małżon się burzy, że od tego dżemu dostanie cukrzycy :) ale w planach mam jeszcze kilka kolorów.






:)

piątek, 10 lipca 2015

PARROT - tygodniowa przerwa w dzierganiu

Cóż,
nie wiem dlaczego. Być może powodem jest zamiłowanie do dużych chust i otulaczy (w moim przypadku zamiłowanie do otulaczy mikroskopijnych byłoby o tyleż zadziwiające co... niepraktyczne :))
Jest bowiem co owijać...
W każdym razie gołym okiem widzę, że moje resztki Dropsa Delight topnieją w zastraszającym tempie i PAPUGA nie zostanie ukończona w ciągu dwóch-trzech najbliższych dni.
Szkoda wielka bo pomimo szokującej pstrokacizny- zaczyna mi się podobać.
Coż zrobić.
Gdyby Drops Delight miał jakość Socka Malabrigo - miałabym w każdym zakamarku mieszkania upchnięty jakiś zapasowy moteczek.
Kocham Dropsa za jego kolory.
Malabrigo za tę lekkość oczek pojawiających się na drutach.
Papuga w ciągu tego weekendu dorobi się chyba ciemnego ogona, który pozwoli ciut odpocząć rozpląsanym oczom.
Liczę na to, że czarny Fabel Dropsa się nie skończy.
Po Delight podjadę aż do Dublina.
To jedyne miejsce w okolicy gdzie znalazłam tę wóczkę a i tak wybieramy się za tydzień aby odebrać z lotniska Dziecię powracające ze stażu.
Tydzień przerwy mam zapewniony.

Nie pozostanie mi nic innego jak rozpocząć kolejną chustę.
Jesień się tutaj zbliża i czuję potrzebę posiadania czegoś stonowanego, miękkiego i ciepłego.
Chyba po prostu zrobię  coś w kształcie NURMILINTU ale bez ażurowych, szerokich wstawek. No i oczywiście dużo większej Nurmilintu.

Na razie moja PAPUGA razi oczy pstrokacizną.
Liczę na to, że po dorobieniu brzegów uspokoi się odrobinę.
Bardzo jestem ciekawa jak będzie wyglądała po blokowaniu!




środa, 8 lipca 2015

WDiC - PARROT

Znowu środa?

Czyta się ... przewodnik po Irlandii.
Wydanie z roku 2001 ale większość zabytków tej pięknej wyspy jest nieco starsza :) więc nie czuję potrzeby zakupienia aktualnej wersji.
Przewodnik wyciągnęłam w związku z zapowiedzianą wizytą naszych przyjaciół, którym chcemy pokazać kilka miejsc. Sami też chętnie odwiedzimy je ponownie lub zwiedzimy po raz pierwszy.

Dzierga się otulaczo-chusta nazwana roboczo PARROT.
Cygańska i oczopląśna. Z moich ulubionych kolorów Dropsa Delight (wykorzystuję wszystkie resztki).
Na razie nie wiem czy nie zostanie spruta...
Troszkę pstrokata.
Zdecydowanie zbyt mało mam też czarnego Dropsa Fabel :( i muszę zastanowić się co z tym fantem począć.
Nic to, dziergam i myślę się co dalej z nią zrobić...
Najwyżej zostanie taka cygańska, do siedzenia w ogródku w chłodniejsze wieczory.

Pozdrawiam z chłodnej, wietrznej i deszczowej Szmaragdowej Wyspy.







poniedziałek, 6 lipca 2015

OWIECZKA I WIZYTA W CORK BUTTON COMPANY

 Dobry wieczór,

szczególnie tym, którzy są już bardzo znużeni polskim upałem.
Fala ciepła ominęła Irlandię.
Zresztą jest to taka część świata, że jednego dnia, można "zaliczyć" prawie wszystkie pory roku. Słońce i deszcz pokazują się na przemian.
Akurat dzisiaj słońca nie było prawie wcale.
Mamy tu już środek/koniec lata (początek to pierwszy dzień maja) i przez ostatnie dni pogoda nas nie rozpieszcza.

W związku z pogodowym chłodem (oraz ostrym przeziębieniem) odłożyliśmy plany weekendowe.
Niestety, nie wyjechaliśmy w weekend poza miasto :(
Wielka szkoda gdyż w planach była wizyta na fermie alpak.
Co się odwlecze to nie uciecze.
Póki co, kurując się, powolutku dłubię moją ciepłą narzutkę z babcinymi kwadratami.
Przyrasta powoli a ja... zastanawiam się czy mi się podoba.
Papuzio dość wygląda ten udzierg i nie wiem czy dokładnie ten efekt mnie zadowala.

W tak zwanym międzyczasie robię króciutkie wypady do i poza miasto.
Dzisiaj zajrzałam do CORK BUTTON COMPANY (namiary poniżej):

www.corkbuttoncompany.ie

4 Pope's Quay, Cork, Ireland

Firma powstała w roku 1956.
Produkują (jest to manufaktura) i dostarczają przepiękne guziki wykonane z wielu materiałów, takich jak: metal, szkło, nylon, poliester, drewno, galalit (tworzywo sztuczne wytwarzane z ...kazeiny).
Znajdziemy tam guziki wykonane z połączenia różnych materiałów: metalu, szkła, cekinów czy masy perłowej i pasujące do wszystkiego: koszuli, swetra, bluzy czy sukni vintage.

Jak to w Irlandii- właściciele byli szalenie mili, dowcipni i uśmiechnięci.
Na szczęście był ze mną Małżon, stąd wiem, że właściciele są elokwentni i dowcipni.
Elokwencja to coś, czego w Irlandii nie posiadam.
Gadatliwa jestem, owszem, ale niestety język angielski nie należy do moich mocnych stron i porozumiewam się tutaj przede wszystkim monosylabami...

Uśmiech na twarzach to coś, czego bardzo brakuje w Polsce.
O ileż przyjemniej żyje się w miejscu, w którym ludzie nie warczą na siebie z byle powodu.

Wyszłam stamtąd z kilkoma maleńkimi, guzikowymi serduszkami i w domu od razu wyciągnęłam szydełko oraz kilka kolorów kordonka.
Przydała mi się przerwa na zastanowienie się co dalej z aktualną robótką.
I mam kolejną szydełkowaną owieczkę (nadal jesteśmy w irlandzkich klimatach).

Oto moja owieczka i kilka zdjęć z "guzikowni":