czwartek, 31 lipca 2014

BLOKOWANIE A URODA CHUSTY :)



Jednak skończyłam chustę z Dropsa Verdi.
Pomimo upału.
Pomimo codziennych wypraw rowerowych.
Pomimo, gdyż zaczęłam przemieszczać się do i z pracy korzystając z jednośladu.
Kondycję mam marną, upał jest straszliwy i po powrocie zazwyczaj padam na twarz.
Tym bardziej, że wracam "ciut" okrężną drogą. Dzisiaj w drodze powrotnej wykręciłam jakieś 22-24 km. Ile dokładnie nie wiem bo coś mi szwankuje aplikacja, z której korzystam.

Właściwie to chyba skończyłam ją po to aby wrzucić na druty coś z ładniejszej włóczki. Nie podoba mi się i już.
Chusta zostanie zapewne jako wyrób domowo-praktyczny. Do otulania się w chłodne dni będzie znakomita i na pewno się przyda zimą.
Ale jako dodatek do wizytowego płaszcza to już nie za bardzo. Nazwijmy rzeczy po imieniu - nie przepadam za wyrobami z moheru. Wolę cieńszą nitkę, nie taką włochatą i równe, ładne ściegi na dość cienkich drutach...

Dlatego skończyłam chustę szybko i jutro siadam do czegoś nowego.

Na zdjęciu - włochacz rozpięty przy użyciu moich nowych drutów do blokowania.
Kupiłam je w sklepie metalowym. Wymagały jedynie chwili z pilnikiem i już mogę pomagać w przeobrażeniu się robótki.Sprawują się znakomicie i ułatwiają pracę.
Zdjęcia są naprawdę marne (z telefonu) ale nie mogłam sobie odmówić.

Koniec moherowego udziergu :) :)



Na koniec jeszcze jeden z powodów mojego braku czasu (w końcu to blog o rękodziele i nie tylko)
Nasz nowy domownik.
Na razie jeszcze poza domem ale wychowuję ją. Na skejpie :)
Małżon powinien zjechać w końcu do domu a póki co sprawił nam nową Sierściuszkę.

Moja pierwsza seterka nazywała się Mela. W zasadzie w rodowodzie widniało imię Alfa ale w związku z faflunieniem, szybko przemianowaliśmy ją na Melkę (od melania a nie Melanii).

To wersja Beta. Tym razem angielska (poprzednia była seterem szkockim).
Dla odmiany... Felka.
Niech będzie szczęściarą. Już chyba jest bo wygląda na to, że poprzedni właściciel nie obchodził się z nią łagodnie. Jest jeszcze trochę dzika i boi się obcych. Dostawała chyba w skórę i boi się wyciągniętej ręki. Okropność.

Felka:




Chusta w trakcie blokowania.

I gotowa :)

Drops  Verdi

sobota, 26 lipca 2014

UPAŁ A SPRAWA MOHEROWA

Nie da się.
Za gorąco!
Chciałam ale nie da się w tej temperaturze dziergać z moheru...
Dla Teściowej miało być.
Tu słowem należnego wyjaśnienia: NIE, NIE DZIERGAM BERETU.
Osobista moja Ulubiona Teściowa nie używa moherowych berecików.
Znakomicie ubrana jest z niej Teściowa.
Lat ma już ciut. Znaczy się ja mam też ciut lat. Na logikę rzecz biorąc Teściowa ma lat ciut i trochę.
Ale moherowych poglądów nie ma.
Ani dizajnu.
Dziecko moje czasami wycygania od Babci jakiś ciuch..
Poważnie.
Moteczek włóczki Verdi miał się zamienić w chustę oraz komin.
Chusty mam już sporo ale odkładam na razie robótkę.
I tak ma być do zimowego płaszcza.
Mam dość i przesiadam się na druty nr 3,25 i jakąś naprawdę cienką włóczkę.
Z naprawdę cienkiej włóczki powstanie naprawdę ażurowa chusta. Będą to pierwsze samodzielne zmagania ze wzorem zakupionym na ravelry.
Opis po angielsku i hiszpańsku :) Dziecko się zabierze jutro za tłumaczenia, tyle tylko, że Dziecko nie dzierga i nie za bardzo rozumie o co chodzi.
Publikacja postu ze zdjęciami owego ażuru potrwa na pewno długo.
W tak zwanym międzyczasie będę dla odmiany dziergać coś niewielkiego tęczowego i pasiastego/wzorzystego.
Póki co zdjęć kilka moherowego udziergu.
A ja zmykam oglądać fajerwerki.
Dzisiaj początek Jarmarku Dominikańskiego :)
Drops Verdi

AAAA

I jeszcze muzyka do dziergania na dzisiaj:


środa, 23 lipca 2014

PASIASTA Z JAWOLL MAGIC DEGRADE

Jawoll magic degrade
Aktualizacja po blokowaniu- nigdy nie załamujemy się po ukończeniu chusty z ażurem.
Czekamy do momentu rozpięcia i wtedy ewentualnie marudzimy.
Poniższy post został przeze mnie napisany po ukończeniu chusty ale przed jej blokowaniem.
Cóż, ażurowa chusta tuż po zrobieniu ma prawo wygląda jak mała, bezkształtna ameba :)
I wykorzystuje je.


Nie jest najbrzydsza.
Jutro wkleję jeszcze kilka zdjęć zrobionych w naturalnym świetle.
 Póki co -mój zielono-czarny pasiaczek.

Jawoll magic degrade
Jawoll magic degrade

Jawoll magic degrade
Jawoll magic degrade
Jawoll magic degrade


Pasiasta chusta, tym razem w kolorze zielonym, leży właśnie w misce z wodą i chłonie Eucalan...
Nie wiem czy mi się podoba.
Zrobiona została z czarnej włóczki Fabel Dropsa oraz jednego motka (troszkę zostało) Jawoll Magic Degrade (kolor 088).
Włóczka Jawoll mnie rozczarowała.
Plątała się niemiłosiernie, trudno ją było doprowadzić do stanu używalności (dwukrotnie nie udało mi się jej rozplątać!), jest cienka i kolor zmienia się dość często co w przypadku chusty nie wygląda specjalnie widowiskowo. Paski są cienkie, czasami ciemnozielony pasek dostawał do towarzystwa jaskrawozielony.
Nie ma mowy o jakimkolwiek cieniowaniu. W szerokiej chuście mam po prostu dużo pasków w różnych odcieniach zieleni.
Ot, zwykły pasiak.
A raczej wina mojego braku wyobraźni. Trzeba było zostawić włóczkę na skarpetki a chustę zrobić z czegoś innego.
Drugim problemem okazało się wykończenie...
Pierwszy raz w życiu prułam coś tyle razy. Border to chyba szósta próba.
Niekoniecznie budząca mój zachwyt.
Nie wykluczam, że zostanie spruta i przerobiona na coś innego ale póki co moknie, zaraz ją zblokuję i jutro wkleję zdjęcia.

A ja siadam w ciągu najbliższych dni do chusty dla Teściowej.
To dopiero będzie wyzwanie. Nie potrafię sobie wyobrazić jak ma wyglądać.
Włóczka zakupiona, leży sobie od jakiegoś czasu. A mnie brakuje pomysłu.


Zdjęcia pasiaka wkleję jutro. Póki co jestem szczęśliwa, że zniknął mi z drutów.
Mogę wrzucić na nie coś kolejnego...
Chusta Gingko?
Aeolian?
Gail?
Ażurowo się zrobiło...
I do tego będzie mgliście bo posiadam w swoich przepastnych szufladach zapas włóczki Baby Silkpaca Malabrigo, efekt będzie mniej więcej taki:
https://www.blogger.com/blogger.g?blogID=4137999250093604616#editor/target=post;postID=8557078686914856477;onPublishedMenu=allposts;onClosedMenu=allposts;postNum=6;src=postname .

Robi się z niej fantastycznie i mgliste ażury wychodzą jak marzenie...

Dobrej nocy życzę wszystkim :)

wtorek, 15 lipca 2014

URODZIWY PASIASTY



CHUSTA? SZAL? OTULACZ?

Pasiaste "coś" skończone :)
Kilka ciut chłodniejszych dni pozwoliło mi na dokończenie tego szalo-chusto-otulacza.
I...jestem zadowolona.
Robótka jeszcze nie jest zblokowana ale już mi się podoba.
Jest ciepła (akurat podczas ostatnich dni nie było to coś pomagającego ją skończyć:)), duża, bajecznie kolorowa i daje się nią opatulić. Dużo kolorów to atut. Wygląda pogodnie i pasuje praktycznie do wszystkiego.
Chyba zrobię jeszcze jedną chustę pasiasto-kolorową bo ten udzierg zdecydowanie zbyt bardzo podoba się Marci i zapewne wyjedzie razem z nią:)

Chusta powstała na bazie zachwytu robótkami Migdał (nie posiada niestety bloga) i po konsultacjach mailowych z Autorką. Zrezygnowałam z ozdobników bo wydawało mi się, że ten mój szal jest zbyt kolorowy na dodatkowe upiększenia.
Swetry, tuniki i szalo-otulacze Migdał można podziwiać jedynie po wejściu na stronę e-dziewiarka.pl. POLECAM. Ja jestem zachwycona. Jej prace to mistrzostwo świata. Powinna je publikować. Na pewno kupiłabym książkę z wzorami i poradami jej autorstwa.

Póki co kilka zdjęć. Resztę uzupełnię po zblokowaniu.
Blokowanie będzie po ... kupieniu drutów do blokowania. Już je zamówiłam w sklepie metalowym. Bez nich nie sposób dobrze ukształtować tego ogromnego szala.

Dzisiaj wylatuje mój Małżon, czasu na dzierganie będzie więc więcej.
:(
Na pozszywanie czeka niby-Boxy dla Marci.
Mam problem z wykończeniem przy dekolcie. Przerabiam je po raz drugi i nadal nie jestem zadowolona z efektu.
Tak czy inaczej jest juz prawie zrobiony.
I zastanawiam się co dalej.
Chyba moje Sock Malabrigo.
Ewentualnie coś niewielkiego.
A potem chyba znowu pasiasta chusta. Czarny kolor przeplatany kolorowymi, cieniowanymi paskami.
Na pewno cos dużego i takiego do otulenia się.
W kolejce czeka jeszcze parę projektów.


Kończę to pisanie, dzisiaj długi dzien.
Póki co kilka zdjęć w wersji roboczej.

sobota, 5 lipca 2014

PINTEREST

Pinterest "i nie tylko"

Wzięłam sobie do serca deklaracje, że blog będzie o wszelkich przejawach rękodzielniczych "i nie tylko".
Dzisiaj będzie przede wszystkim o tym "nie tylko".
Jako szperacz internetowy potrafiący spędzić sporo czasu przeskakując ze strony na stronę, dopiero niedawno odkryłam Pinteresta.
Jestem fanką.
Nawet udało mi się umieścić na blogu widżet (widget?) :)
Opanowywanie technicznych możliwości bloggera trochę jeszcze potrwa.

Nareszcie mogę wkleić w jednym miejscu zdjęcia, które mnie zainteresowały.
Mam już tablicę z kilkoma moimi "udziergami", inspiracje (jakoś tak "cygańskie" rzeczy ostatnio wpadają mi w oko), drobiazgi dekoracyjne wykonane własnoręcznie na Boże Narodzenie.. (dla mnie, pomimo upływu lat, rok dzieli się nadal na okres Bożego Narodzenia i ten przydługi kawałek poza nim).
Przy okazji oglądania zdjęć po raz kolejny dociera do mnie i śmieszy myśl, ze parę lat temu uważałam, ze nieźle sobie radzę z drutami i szydełkiem.
Rozbrajające ale powodem była niewiedza i totalna ignorancja :)

Wracając do "nie tylko".
Poza tablicami rękodzielniczymi mam też "podróżnicze"...
I poza rękodziełem to chyba najbardziej praktyczne zastosowanie Pinteresta (oczywiście dla mnie).

Mogę w jednym miejscu mieć teraz zdjęcia kawałków świata, które chciałabym kiedyś zobaczyć.
Moim ulubionym sposobem spędzania urlopu jest bowiem zmęczenie się do granic możliwości podczas zwiedzania ciekawych miejsc na ziemi.
Nie jestem w stanie lecieć gdzieś i przez tydzień przemieszczać się z leżaka pod parasolem do baru i z powrotem.
A znam takie osoby.
Nieprawdopodobne wydaje mi się pokonanie kilku tysięcy kilometrów i absolutny brak ciekawości jak też wygląda świat za brama hotelową.
Mam dość mało czasu podczas urlopu i jeżeli tylko mogę spędzić go poza domem to czas ten wykorzystuję do maksimum.
Łażąc i fotografując wszystko co mnie oczaruje.
Kiedy już wiem, że jadę w jakieś miejsce, szperam w Internecie w poszukiwaniu ciekawych miejsc.
A potem dopasowuję trasę w sposób pozwalający je zobaczyć.
Teraz mogę wklejać zdjęcia takich miejsc na tablicy "Miejsca do odwiedzenia".
Mam nadzieje, że uda mi się zobaczyć choć część z nich :)

Na drutach lekki bezruch. Czekam nadal :( na jeden motek Dropsa Delight.
Czasu brakuje mi na wszystko ale staram się przerobić dziennie choć kilka rzędów.
Pasiasty, szary sweter Marci jest już bardzo zaawansowany i w przyszłym tygodniu powinnam go skończyć.
Byłby gotowy już teraz ale to pierwszy sweter, który ma być zblokowany i okazało się, że "ciut" za duży dekolt mi wyszedł.
Zdjęcia będę miała w przyszłym tygodniu i tym razem może uda mi się sfotografować jakoś bardziej przyzwoicie moje szaliczki, chusty i pasiaste udziergi.
Za dwie godziny ląduje bowiem mój Lekko Udomowiony Mężczyzna.
A Mój Lekko Udomowiony Mężczyzna posiada w bagażu podręcznym mój aparat fotograficzny :)

Uciekam, pora się zbierać na lotnisko.

Czasu będę miała przez najbliższe dni jeszcze mniej niż zazwyczaj a tym tygodniu chciałabym skończyć te wszystkie pasiaki bo czeka na mnie na drutach fantastyczna włóczka Sock Malabrigo...
Ależ się z tego cudownie robi.

Pozdrawiam



wtorek, 1 lipca 2014

BABCINE KWADRATY W WERSJI MINI

Kwadratowe cz. 1

Zrobiłam kilka zdjęć uwieczniających postęp prac przy karczku czarnej tuniki...
Już teraz wiem, że zrobiłam błąd łącząc elementy w taki sposób ale... nie ma opcji, niczego nie spruję.
Łączenie tych kwadratów nie należy do moich ulubionych zajęć.
I to ciągłe cięcie włóczki!

W każdym razie konkluzja druga - pora wyciągnąć z czeluści szafy lustrzankę i zacząć robić przyzwoite zdjęcia.
Te, które zamieszczam poniżej najlepiej wyjaśnią o co mi chodzi.

Tyle elementów połączyłam przez ostatnie dni:




Tak wyglądaja z bliska:
A taki (mniej więcej) kolor ma to w rzeczywistości:
To, co wyprawia z kolorem mój "małpi" aparat, nie daje się opisać...
A raczej moje niedouczenie. Pora zabrać się za opanowanie trudnej sztuki robienia zdjęć.

W każdym razie te elementy to czerń w różnych odcieniach zieleni, fioletu, granatu i brązu.

Na razie odkładam kwadraciki, tunikę i szal. Czekam na dostawę włóczki.
Zabieram się za to za sweter w szarościach, który obiecałam Marci skończyć do niedzieli (Opener...).

Zastanawiałam się też nad kształtem tego bloga.
Wypadałoby coś o sobie napisać.
Myślę co można w kilku zdaniach napisać w części "O mnie".
Trudna sprawa. Niezbyt w tej chwili potrafię się określić.
Na pewno obecnie wiele czasu i energii poświęcam na dzierganie, które pozwala mi odpoczywać.
Druga taka rzecz to muzyka.
I oczywiście literatura.

O literaturze może inny razem.
Postanowiłam wklejać tu linki do muzyki, przy której dziergam.
Ostatnio jest to przeważnie klasyka.

Dzisiaj Max Richter.
Twórca muzyki filmowej (Walc z Baszirem).
Tym razem z ostatniej płyty zawierającej jego interpretację "Czterech Pór Roku" Vivaldiego.


Uciekam do szarych pasków. Ciekawa jestem jak wyjdzie ten sweter.
:)